Udział 26 DP w bitwie nad Bzurą
BITWA NAD BZURĄ
26 DYWIZJI PIECHOTY(II RP)
OD 12 WRZEŚNIA DO 16 WRZEŚNIA 1939 R.
Dywizja została zorganizowana w 1919r. jako 4 Dywizja Piechoty. Pułki 4DP stacjonowały na kresach wschodnich, w rejonie Jarosławca, Rzeszowa, Przemyśla, Cieszyna. 4DP brała udział w walkach
z Rosją Sowiecką w 1920r. Na początku lat 20-tych, dywizję przeniesiono do centrum Polski i zmieniono organizację dywizji, przemianowano na 26 Dywizję Piechoty. Dowództwo 26 Dywizji ulokowano
w Skierniewicach. Dowódcą Dywizji w 1939r.
był płk dypl. Adam Brzechwa-Ajdukiewicz. W skład
26 Dywizji Piechoty wchodziły:
10 PUŁK PIECHOTY – Dowódca płk dypl. Marian Krudowski,
pułk stacjonował w Łowiczu.
18 PUŁK PIECHOTY – Dowódca płk dypl. Wiktor Adam Majewski,
pułk stacjonował w Skierniewicach.
37 PUŁK PIECHOTY ZIEMI ŁĘCZYCKIEJ IM. KSIĘCIA JÓZEFA PONIATOWSKIEGO – Dowódca ppłk Stanisław Kurcz, pułk stacjonował
w Kutnie.
26 PUŁK ARTYLERII LEKKIEJ KRÓLA WŁADYSŁAWA IV –
Dowódca ppłk Zygmunt Kapsa, pułk stacjonował w Skierniewicach.
26 DYWIZJON ARTYLERII CIĘŻKIEJ
26 BATALION SAPERÓW
BATERIA ARTYLERII PRZECIWLOTNICZEJ
SZWADRON KAWALERII DYWIZYJNEJ
KOMPANIA KOLARZY NR 43
W/w jednostki bojowe. W skład dywizji wchodziły też jednostki pomocnicze.
Po mobilizacji w marcu 1939r. 26 Dywizja Piechoty została włączona w skład armii „Poznań”. Została przetransportowana nad zachodnią granicę Polski
i zajęła pozycje obronne w rejonie Wągrowca, Żnina i Kcynii. Armia „Poznań” bez walki została wycofana z pozycji obronnych na zachodzie Polski
i skierowana na wschód w kierunku Warszawy. Razem z armią „Poznań” wycofana była 26 dywizja piechoty. W czasie spotkania generałów
T. Kutrzeby i W. Bortnowskiego koło Kutna w dniu 7 września , podjęto decyzję, że armii „Poznań” będzie podporządkowana armia „Pomorze”.
W dniu 13 września gen. T. Kutrzeba podjął decyzję, że armia „Pomorze” uderzy w kierunku na Skierniewice. W celu wzmocnienia armii „Pomorze” gen. Kutrzeba w dniu 13 września przekazał 26 Dywizję Piechoty pod rozkazy gen. W. Bortnowskiego. Uderzenie na Skierniewice miało ułatwić armii ”Poznań” odbicie Sochaczewa i dotarcie do Warszawy.
Do sztabu armii „Poznań” dotarła wiadomość, że oddziały rozpoznawcze nieprzyjaciela w Kozłowie Szlacheckim przekroczyły Bzurę. Zadanie przepędzenia Niemców za Bzurę na południowy brzeg, otrzymał 10 pp.
płk Krudowskiego, ponieważ teren ten miał być podstawą wyjściową
do ataku na lasy bolimowskie i Skierniewice. W celu wykonania zadania
tj. oczyszczenia północnego brzegu Bzury z oddziałów nieprzyjaciela, w dniu 12 września przerzucono samochodami 9 kompanię por. Jana Domańskiego z 3 batalionu 10 pp. z Żychlina do Gągolina Płn.
Strzelec na stanowisku ogniowym
Dowódca kompanii por. J. Domański tak wspomina pierwszy chrzest bojowy: „Po zajęciu Patok i Kozłowa Szlacheckiego, w miejscu gdzie rzeka najbardziej podchodzi do szosy, przystąpiłem
do organizowania obrony. Po drugiej stronie rzeki już znajdowały się oddziały niemieckie, które jednak w tym czasie nie wykazywały aktywnej działalności, ograniczając się wyłącznie do ostrzału naszych pozycji nękającym ogniem artyleryjskim. Dopiero około południa nastąpiło pierwsze natarcie w sile plutonu o charakterze rozpoznawczym, które zostało zatrzymane, a następnie nieprzyjaciel wycofał się na poprzednią postawę wyjściową przebiegającą od rzeki
w odległości około 500metrów.”
Pułki 26 Dywizji Piechoty po długim nocnym marszu z Żychlina dotarły
w rejon Gągolina Płd. Zajęły pozycję wyjściową w lesie koło m. Braki. Piotr A. Kukuła w książce p.t.”Piechurzy kutnowskiego pułku” tak opisuje przemarsz i przygotowania 37pułku piech. do natarcia na Kozłów Szlachecki i dalej na lasy bolimowskie….
”po drodze widzieli żołnierze palący się Łowicz i położone nad Bzurą wioski. Wśród morza płomieni raz po raz wzbijały się słupy płomieni i snopy iskier z walących się budynków, wisząc krwawą łuną nad miastem i okolicą. Na wschód i zachód od Łowicza przecinały niebo błyski odpalanych dział i niósł się pomruk jakby tamtędy przetaczała się burza. Nad ranem
13 września pułk dotarł w rejon bitwy nad Bzurą. Pierwszy batalion stanął w rejonie Gągolina Płn. trzeci przemaszerował przez wieś Złota, zatrzymując się w laskach na wschód
od Emilianowa, drugi ugrupował się w folwarku i w lesie Braki.”
Rozpoczęto przygotowania do bitwy i oczekiwano w pełnym napięciu.
Sztab 26 Dywizji Piechoty stał w m. Jeziórko wieczorem 13 września dowódca dywizji pułkownik dyplomowany Adam Brzechwa-Ajdukiewicz zarządził odprawę dowódców pułków, nakreślił zadanie dla 26 Dywizji Piechoty w uderzeniu na lasy bolimowskie i Skierniewice.
Na koniec dodał….”Panowie zadanie wasze nie jest łatwe. Ukształtowanie terenu stawia oddziały polskie w niekorzystnej sytuacji wobec nieprzyjaciela. Natarcie pójdzie przez rzekę , odkrytym terenem, przez nizinne pola i podmokłe łąki. Niemcy zajmują wszystkie miejscowości na południe od linii kolejowej Łowicz-Sochaczew”….
Grupa Operacyjna gen. Bołtucia (4 DP i 16 DP) miała zdobyć Łowicz
i kierować się na Skierniewice. Od zachodu na Łowicz miała uderzyć
4 Dywizja Piechoty a od Łowicza do Kompiny w kierunku Nieborowa nacierała 16 dywizja piechoty. Natomiast 26 dywizja piechoty od Kompiny do Patok w kierunku Jasionna, Bolimów, na prawym skrzydle nacierał 10pułk piechoty, na lewym skrzydle 37pułk piechoty. Lewe skrzydło
37 pułku ppiechoty było pomiędzy Kozłowem Szlacheckim a Patokami. Wsparcia artyleryjskiego udzielał 26 pułk artylerii lekkiej.
Natarcie rozpoczęło się 14 września o godz. 8:00 rano. Pierwszorzutowe bataliony przekroczyły niezbyt szeroką Bzurę bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela. Nacierający na prawym skrzydle I batalion 10 pułku piech. opanował wieś Bednary. Znacznie łatwiej przebiegało natarcie III batalionu 37 pułk piechoty, który wszedł pomiędzy 18 i 19 Dywizję Piechoty nieprzyjaciela. Batalion opanował lasek na północ od Karolewa oraz nasyp kolejowy i dopiero tutaj natknął się na silną obronę nieprzyjaciela
w Karolewie i na wzgórzach za Sypniem. Toczyły się ciężkie boje o Karolew, Polacy wyparli Niemcówz połowy Karolewa, wtedy nasilił się ogień ze strony nieprzyjaciela. Opór piechoty niemieckiej wzmagał się z każdą chwilą.
Od strony Bolimowa narastał ogień CKM-ów. Wśród ludności cywilnej powstała panika. Jedni wynosili z domów święte obrazy, przed którymi odmawiali chóralne modlitwy, inni chronili się do piwnic murowanych
z kamienia. Przeżycia żołnierzy w tamtym momencie opisuje P. Kukuła
w książce „Piechurzy kutnowskiego pułku”
”Żołnierze na stanowiskach w sadzie przyległym do majątku znów lgnęli do ziemi. Ten, kto zlekceważył rozkaz do okopania się, rył teraz ziemię łopatką, rękoma, a nawet hełmem. Ziemia wydawała się przytulna, a każde zagłębienie zbawcze , bo dające nadzieję na ocalenie życia. Ogień artylerii rozpętał się na dobre od kilku minut, a żołnierzom wydawało się że trwa bez końca. Nie widzieli się wzajemnie i demoralizujący ogień każdy musiał przeżyć sam. Za każdym razem kiedy pocisk wytracając szybkość wibrował nad głową, żołnierz kurczył się w sobie
i jeszcze bardziej przywierał do świeżej ziemi. Po wybuchu rozprężał ciało na krótką chwilę, bo w ucho wpadało nowe wibrowanie, a po nim następowała nieodmiennie detonacja. W głowie powstawał zamęt, skurcz w zaschniętym gardle, a w uszach bez przerwy dzwoniło i świdrowało powietrze i bijące gromy. Niemożna było ani skupić myśli, ani dodać sobie odwagi. Wobec tej potęgi ognia pozostawało tylko poczucie niemocy
i bezsiły. Przerażenie i strach przed śmiercią powodowały, że chciało się krzyczeć, zerwać i popędzić gdziekolwiek, byle dalej od tego piekła. Wielu żołnierzy tylko resztką woli trzymało na wodzy napięte nerwy. W świadomości pozostała jeszcze odrobina honoru i własnej godności, które nie pozwalały stchórzyć. Każdy trwał w obawie , że jakiś pocisk rozszarpie go na strzępy i nie pozostanie po nim śladu.”…
Armaty 26 pułku artylerii lekkiej początkowo wspierały ogniem natarcie
37 i 10 pułku piechoty, ale po przekroczeniu torów kolejowych wsparcie zostało przerwane. Okazało się, że ogień zaporowy położony przez nieprzyjaciela na Bzurze uszkodził kable telefoniczne pomiędzy obserwatorami a 26pal-em. Artylerzyści obawiali się żeby nie ostrzelać własnego wojska, nie mając łączności z obserwatorami, którzy naprowadzali ogień na cel. Po naprawieniu linii telefonicznej armaty 26 pal. ponownie odezwały się dodając żołnierzom otuchy, a co najważniejsze ponownie pozwoliły poderwać do ataku żołnierzy 26 dywizji piechoty. Nadchodzące meldunki z pola walki do miejsca postoju gen. Bortnowskiego w Czerniewie koło Kiernozi, do godz. 10:00 były na ogół pomyślne. 4 i 26 Dywizje Piechoty czyniły postępy, trudności miała 16 dywizja piechoty.
PUNKT ZWROTNY BITWY NAD BZURĄ
KTÓRY ZADECYDOWAŁ O DALSZYM PRZEBIEGU BITWY
Około godz. 10:00 gen. W. Bortnowski otrzymał meldunek z rozpoznania lotniczego, informujący o ukazaniu się na wschód od Sochaczewa sił pancernych nieprzyjaciela. Była to 4 Dywizja Pancerna z XVI korpusu pancernego, zawrócona spod Warszawy nad Bzurę, jej czoło znajdowało
w Paprotni. Gen. Bortnowski obawiał się, że jeszcze tego dnia (14.09) czołgi nieprzyjaciela mogą przekroczyć Bzurę i zagrozić tyłom jego wojsk nacierających na Skierniewice. Najbardziej zagrożona byłaby 26 dywizja piechoty, gen. Bortnowski rozkazał telefonicznie wstrzymać natarcie
i przegrupować się do odparcia ataku pancernego. Gen. T. Kutrzeba zaalarmowany o pojawieniu się broni pancernej, przybył do sztabu
gen. W. Bortnowskiego, gdzie został poinformowany o wstrzymaniu natarcia
26 Dywizji Piechoty. Decyzja o wstrzymaniu natarcia została zaakceptowana przez gen. Kutrzebę.
Dowódca 26 Dywizji Piechoty ppłk Adam Brzechwa-Ajdukiewicz rozkaz wstrzymania natarcia zrozumiał jako jednoznaczny z wycofaniem się. W tym czasie 26 Dywizja Piechoty była silnie związana walką od czoła. Rozkaz d-cy 26 Dywizji Piechoty przekazywany ustnie po linii tyraliery nie do każdego plutonu dotarł we właściwym czasie. Brak łączności wprowadził chaos
i zamieszanie, co spotęgowało straty. Niemcy spostrzegli odwrót. Od strony Nieborowa odezwały się nowe baterie dział. Na 37 pułk piechoty wyszły dwa uderzenia: jedno od Sokołowa drugie od Ziąbek; dwie kompanie zostały rozbite. Na zagrożony odcinek I i III batalionu 37 pułku piechoty skierowany został II batalion, który rozpoczynał przeprawę przez Bzurę.
Nie mając już odwodów dowódca Dywizji około południa wydał rozkaz wycofania się 10 i 37 pułku piechoty na północny brzeg Bzury. Niektórych żołnierzy ogarniała panika nie widzieli żadnych szans powodzenia natarcia, chcieli ratować swoje młode życie. Straty w obydwu pułkach w czasie wycofywania były kilkakrotnie wyższe niż w czasie natarcia, żołnierze byli zdezorientowani.
W czasie chaotycznej przeprawy przez Bzurę, wielu z nich pozostało w niej na zawsze. Tak P. Kukuła w „Piechurach kutnowskiego pułku” opisuje odwrót 37pułku piechoty na północny brzeg Bzury… ”Ciężko rannych układano na nosze, koce lub płaszcze i przenoszono w stronę Bzury. Lżej ranni szli o własnych siłach lub wsparci
na ramionach kolegów. Za rzeką czekały wozy , które przewoziły rannych do szpitala polowego w Boczkach. Przygnębiający był to pochód. Skrwawieni i okaleczeni, wykrzywieni bólem, wywoływali w gorączce imiona bliskich, jęczeli przeraźliwie albo skarżyli się cicho, błagając o litość. Często który przestawał dawać oznaki życia, a wówczas go zostawiano na łące między poległymi,”
„Rano z zapałem i z brawurą parli do przodu, natarcie posuwało się naprzód”. Pisze w swoich Wspomnieniach por. J. Domański z 10 pp. „Nieodpowiedzialny rozkaz do odwrotu spowodował rozgoryczenie, nie ma gorszej rzeczy dla walczącego żołnierza na froncie, jak świadomość niepotrzebnie przelanej krwi, niepotrzebnych ofiar, dobrowolnie został oddany zdobyty teren, okupiony krwawymi ofiarami.”
Nastąpił upadek ducha walki. Dochodziło do samowolnego rozchodzenia się żołnierzy do domów, szczególnie starszych rezerwistów z 10 pp., ponieważ działania wojenne toczyły się w rejonie mobilizacyjnym 10 pp., większość rezerwistów pochodziła z okolic Łowicza.
Druga faza bitwy nad Bzurą pomimo początkowych sukcesów (ponowne zdobycie Łowicza i odrzucenia Niemców od Bzury za tory kolejowe na szerokości od Łowicza do Leonowa), zakończyła się porażką.
Wycofywanie się I i III batalionu osłaniał II batalion mjr Molendy. Nad rzeką stanęły plutony specjalne, oddziały i wszystko to co nie brało udziału w walce.Tak osłonę przeprawy 37pp na północny brzeg Bzury opisuje
P. Kukuła na str.111 w „Piechurach kutnowskiego pułku”… „Plutonowy Edward Bednarek, zastępca dowódcy drugiego plutonu pierwszej kompanii, zajął z żołnierzami stanowisko na południe od Bzury, przy drodze biegnącej z Kozłowa Szlacheckiego Starego do Leonowa. O zmroku zauważył wyłaniający się w zwartym szyku od strony Leonowa oddział piechoty. Dał rozkaz do otwarcia ognia. Zaskoczenie było zupełne. Niemcy rozsypali się i zalegli. Plutonowy Bednarek został z żołnierzami do późnego wieczora dopiero na rozkaz wycofał się do Gągolina Południowego”.
(osłonę przeprawy przedstawia obraz olejny, który znajduje się w Szkole Podstawowej w Kozłowie Szlacheckim)
Straty 37pułku piechoty były ogromne. W pierwszym batalionie wybite zostały dwie kompanie, a z trzeciej ocalało 1/3 stanu osobowego. Trzeci batalion stracił połowę żołnierzy, utracono prawie w całości broń ciężką. Była to pierwsza walka 26 dywizji piechoty , i to prowadzona na terenie
jej pokojowych garnizonów, która zakończyła się klęską. Ta pierwsza walka nie tylko nie dała sukcesu, ale przyniosła 26-ej dyw. piech. straty sięgające prawie 1000 żołnierzy i źle wpłynęła na stan moralny żołnierzy. W tak beznadziejnej sytuacji żołnierze wykazali się ogromnym heroizmem. Grupa Operacyjna Gen. Knoll-Kownackiego, miała odrzucić Niemców
od Sochaczewa i iść dalej na Warszawę, razem z resztą armii „Poznań”.
W dniu 14 września pod wieczór, po długim marszu dotarła zaledwie do Rybna.
Niemiecka 8 i 10 armia wyprzedzały armie „Poznań” i „Pomorze” o dwa dni marszu. Nieprzyjaciel przemieszczał swoją piechotę transportem samochodowym, polskie wojsko przemieszczało się głównie na piechotę, furmankami i czasem samochodami.
W nocy z 14 na 15 września wykrwawione i zdziesiątkowane 37 i 10 pułk piechoty z 26 Dywizji Piechoty, nie były wstanie utrzymać zachodniego brzegu Bzury. Niemiecka 19 Dywizja Piechoty zdobyła przyczółki
na północnym brzegu Bzury. Po nocnej burzy poranek 15 września budził się pogodny i słoneczny, wiatr od zachodu pędził chmury zwiastujące opady.
W ciągu nocy 26 dywizja piechoty przyjęła pozycje obronne przed spodziewanym atakiem pancernym. Stanowiska obronne 26 dyw. piech. biegły wzdłuż Bzury od Kompiny przez Patoki i dalej południowymi krańcami Gągolina Płd., do m. Wicie. Pierwszy batalion 37 pułku piech. zajął pozycje obronne wzdłuż drogi Kompina-Gągolin Płd., drugi batalion pomiędzy szosą warszawską a Gągolinem Płd., trzeci batalion na wschodnim skraju wsi naprzeciw Nowego Kozłowa Pierwszego, trzeci batalion 18 pułku piechoty zajął pozycje w Gągolinie Płn. frontem na wschód. Pierwszy batalion z 10 pułku piech. w Emilianowie zajął pozycje frontem na południe wprost na las brakoski(las koło m. Braki).
Stanowiska obronne zajmowano w sadach kępach drzew żeby ukryć się przed zwiadem lotniczym, obecność wojska zdradzały stada wron, które ciągnęły za ludźmi z wrzaskiem w poszukiwaniu żeru. Nad kępami drzew gdzie unosiło się stado wron, niemieckie samoloty bombardowały, byli pewni , że tam jest polskie wojsko. Eskadry „Junkersów” bombardowały szczególnie tabory z zaopatrzeniem wojska, bomby były zrzucane na wsie w celu zastraszenia i zasiania paniki.
Podpaleń budynków we wsiach dokonywali niemieccy zwiadowcy, którzy sygnalizowali swoim wojskom, że we wsi niema polskiego wojska. W rejonie gdzie toczyły się bitwy wsie były w 60 do 80 procent spalone, sterty ze zbożem również spalone. Inwentarz żywy jak nie spalił się w oborze to został wybity przez ostrzał artyleryjski i bombardowania. Mieszkańcy Kozłowa, Dębska i okolicznych wsi w większości zostali bez dachu nad głową i bez środków do życia.
W dn.15 września niemiecka 19 dywizja piechoty zajęła las Emilianów (brakoski) i rozpoczęła budowę umocnień. Z Góry Kalwarii została zciągnięta niemiecka 1 Dywizja Pancerna, która przekroczyła Bzurę w Kozłowie Szlacheckim około godz.15-tej i zajęła pozycje do ataku w lesie pomiędzy Brakami a Złotą.
Sztab wojsk niemieckich ulokował się w domu Józefa Kozbucha w Kozłowie Szlacheckim. Pozycje obronne 26 dywizji były ostrzeliwane i bombardowane przez cały dzień. 26 dywizja piechoty otrzymała zadanie ponownego natarcia w kierunku Bzury.
Od 15 września 26 DP miała być podporządkowana GO gen. Knolla-Kownackiego by uczestniczyć w przygotowywanym natarciu na Warszawę. Dywizja miała przekroczyć Bzurę w Kozłowie Szlacheckim między Nidą a Rawką i opanować rejon: las Kurdwanów, Humin i Ziąbki. Szczegółowe rozkazy dowódcy pułków otrzymali na odprawie w sztabie 26 dyw. piech.
w Płaskocinie. Za sąsiada na północy 26 Dywizja Piechoty miała 14 Dywizję Piechoty z Grupy Operacyjnej gen. Knoll-Kownackiego. Na las brakoski miały nacierać wspólnie 57 pułk piechoty z 14 dywizji piech. i 18pułk piechoty ( bez II batalionu mjr Kozubowskiego, który w składzie grupy
mjr Świtalskiego bronił Sochaczewa) z 26 dywizji piech. oraz I i II batalion
z 10pułku piech.,37pułk piechoty otrzymał zadanie jeszcze w nocy uderzyć na Nowy Kozłów Pierwszy.
Późnym wieczorem w dniu 15 września rozkaz natarcia na Nowy Kozłów otrzymał I-szy batalion majora Reymana z 37 pułku piechoty. Po wyjściu
z Gągolina Płd. od zwiadu dowiedzieli się, że w Nowym Kozłowie Pierwszym są Niemcy. Batalion rozsypał się w tyralierę, po obydwu stronach drogi szła II-ga kompania, I-sza kompania na lewym skrzydle, trzecia na prawym skrzydle po polu Jana Kosmali. Tyraliera zbliżyła się na odległość 25m.
od zabudowań. Niemcy byli przygotowani, nie dali się zaskoczyć, skryci
za budynkami, drzewami otworzyli morderczy ogień, dowódca plutonu ppor. Nentwig osunął się na ziemię, idący przodem żołnierze zginęli lub zostali ranni. Niemcy mieli dobrze przygotowane stanowiska CKM-ów: jeden CKM był za kamiennym parkanem w gospodarstwie Jana Wojdy, drugi
na skraju lasku w głębokim wykopie, trzeci za mostkiem nad rowem. Wzdłuż drogi biegł głęboki suchy rów, nad rowem był mostek z kamieni. Zaczęła strzelać niemiecka artyleria zza Bzury, na szczęście odezwały się działa
26 pal-u. z Gągolina Płd. Artyleria wspierała natarcie własnej piechoty, niszcząc pozycje obronne i stanowiska ogniowe nieprzyjaciela. Baterie
26 pal-u były rozmieszczone w rejonie Kompiny, Patok i Gągolina Płd. Nad polem rozszalała się burza artyleryjska, żołnierze na płaskim polu jak stół leżeli w łubinie przywarci do ziemi. Od ostrzału artyleryjskiego w ogniu stanął Gągolin Płd. i Nowy Kozłów. Polacy zaczęli podchodzić już pod sam Nowy Kozłów. Niemcy choć w zabudowaniach i wśród drzew też ponieśli straty zginął dowódca batalionu z 74 pułku piechoty. Niemcy utrzymali się w Kozłowie dzięki posiłkom zza Bzury jakie otrzymali nad ranem. Nad ranem bitwa przycichła.
Plutonowy podchorąży Szeremetti leżał w rowie blisko stanowisk niemieckich, zauważył pełzającego rowem podporucznika Nentwiga, czołgał się b. dużym wysiłkiem, był ranny. Niech pan się okopie doradził podchorąży. Kiedy nie mam łopatki i nie mam sił odpowiedział ppor. Nentwig plutonowy rzucił łopatkę w jego stronę. Ujrzał jeszcze jak ppor. schylił głowę a potem podniósł jak by chciał zaczerpnąć powietrza i w tym momencie zaterkotał niemiecki CKM na twarzy Nentwiga pojawiła się krew. Tak zginął ppor. Nentwig dowódca II plutonu, który był pochowany w Nowym Dębsku.
Niemcy o świcie zorganizowali kontrnatarcie w kierunku Gągolina Płd. Większość żołnierzy z 37pułku piech. co atakowali w nocy zginęła lub byli ciężko ranni, którzy przeżyli udawali zabitych w czasie niemieckiego kontrnatarcia. Niemcy zabrali swoich zabitych przy okazji wzięli do niewoli kilku żołnierzy leżących w łubinie m.in. ppor. Iwańskiego.
O świcie Niemcy odnaleźli ukrytego w swoim gospodarstwie Jana Kosmale wg relacji J. Kosmali Niemiec dał zapałki i kazał podpalić budynki, w tym momencie Kosmala odezwał się po niemiecku(był 2 lata w niewoli niemieckiej po I wojnie światowej) i to uratowało budynki i być może życie. Niemcy wykorzystali Jana Kosmalę jako emisariusza wysłali go z białą płachtą na kiju, żeby namawiał żołnierzy do poddania się. Nastąpił dramatyczny moment ucichły wszystkie strzały, żołnierze po obydwu stronach w napięciu obserwowali to niecodzienne wydarzenie. Jan Kosmala idąc tak przez swoje pole widział jak w łubinie i kartoflach leżeli polscy żołnierze, niestety większość z nich nie żyła.
Nieliczni ci co jeszcze żyli na ich twarzach malowało się zobojętnienie, bezsilność i brak nadziei. O czym myśleli ci młodzi chłopcy leżąc
w kartoflach wśród zabitych kolegów. Myśleli o tym, że walczą już dwa tygodnie z przeważającymi siłami nieprzyjaciela, a alianci nie przychodzą
z pomocą, poczuli się zawiedzeni i opuszczeni. Słyszeli ryk silników czołgowych dochodzący z lasu brakoskiego, świst kul i pocisków armatnich nad głowami. Słyszeli też miarowe buczenie nadlatujących samolotów
z zachodu zza horyzontu. Przed oczami mieli obraz wczorajszego niefortunnego natarcia za Bzurę w kierunku lasów bolimowskich.
Dla żołnierzy, którzy widzieli że natarci powoli posuwa się do przodu, był niezrozumiały dla nich rozkaz – wycofać się. Niemcy, kiedy zorientowali się, że polskie oddziały wycofują się wzmogli morderczy ostrzał artyleryjski
i broni maszynowej. Wzdłuż Bzury położyli ogień zaporowy, wycofywanie przekształciło się bezładną ucieczkę. Zginęło bardzo dużo kolegów tych, którzy jeszcze żyli i leżeli w łubinie Jana Kosmali. Myśleli o kolegach
z którymi razem byli od marca od czasu mobilizacji, zdążyli się zaprzyjaźnić, nawiązane zostały bliskie więzi koleżeńskie. Chcieli ratować swoje młode życie, wiedzieli , że żywi mogą się jeszcze Polsce przydać. Z Janem Kosmalą przyszło kilkunastu żołnierzy i poddali się, na pewno przeżywali wewnętrzne rozterki, przysięgali walczyć do ostatniej kropli krwi. Walka do ostatniej kropli krwi ma sens, gdy jest szansa nawet minimalna zwycięstwa, tu nie było żadnej.
Piechota 26 DP w ataku na pozycje nieprzyjaciela
W dniu 16 września ranek był mglisty, o godz. 7:00 rano, .rozpoczęło się natarcie, bez przygotowania artyleryjskiego i bez rozpoznania stanowisk ogniowych nieprzyjaciela. Kierunek natarcia miał być las brakoski Nowy Kozłów, Nowy Dębsk i Kozłów Szlachecki, w celu wyparcia Niemców za Bzurę i dalej mieli nacierać na Miedniewice. Tak jak uzgodniono dzień wcześniej 57 pułk piechoty z 14 DP. miał nacierać na las brakoski od zachodu, a 18 pułk piechoty(bez II batalionu, mjr Kozubowskiego, który bronił Sochaczewa) z 26 DP miał nacierać od południa. Do natarcia dowódca dywizji wyznaczył trzy bataliony: I batalion mjr Dorożyńskiego, III batalion kpt. Frankowskiego oraz III batalion mjra Roszkowskiego z 10 pułku piechoty, III dywizjon 26 pułku artylerii lekkiej. Obronę Bzury w rejonie działania dywizji stanowiły dwa bataliony z 10pułk piech. płk. Krudowskiego oraz zdziesiątkowany dotychczasowymi walkami 37 pułk piechoty ppłk Kurcza, wsparte I i II dywizjonem 26 p.a.l. i drugą baterią 26 dywizjonu artylerii ciężkiej. Walka o dwór Braki i o las miała zacięty przebieg, przechodziła z rąk do rąk dochodziło do walki wręcz. Niemcy zostali wyparci w kierunku Dębska Starego. Od strony Kozłowa Szlacheckiego Niemcy rozpoczęli silny ostrzał artyleryjski, planowane natarcie dywizji armii POZNAŃ nie następowało. Niemieccy żołnierze z 19 DP przystąpili do kontrataku, około godz. 1000 z Gągolina Płd. ruszył do powstrzymania kontruderzenia III batalion z 10 pułku piechoty w Nowym Dębsku doszło do walki na bagnety dalsze uderzenie straciło impet pod wpływem nawały ognia broni maszynowej i artylerii, batalion musiał się wycofać.
Ostatni bój pomiędzy Gągolinem Płd. a Nowym Kozłowe Pierwszym rozegrał się około godz. 1300. major Roszkowski dowódca III batalionu z 10 pułku piechoty zebrał żołnierzy i poprowadził na Nowy Kozłów, zajęli parę domów w Nowym Dębsku, następnie dostali się pod silny ostrzał z Nowego Kozłowa. Major Roszkowski został ciężko ranny, adiutant ppor. Jan Pelesiak
i sanitariusze wzięli na nosze, próbując wynieść spod ognia . Ciężki pocisk artyleryjski położył kres ich wędrówce. Zginęli również oficerowie:
ppor. Nowakowski, Sempliński, Urbański, Polesiak. Po południu nastąpił zmasowany ostrzał artyleryjski stanowisk obronnych 26 dywizji piechoty
i bombardowanie. Samoloty po zrzuceniu bomb zawracały i z niskiej wysokości strzelały z karabinów maszynowych.
Piechota w bitwie nad Bzurą
Oto fragment wspomnień kpt. Ratyńskiego Antoniego d-cy I-ej kompanii strzeleckiej 18 pułku piech. z 26 Dywizji Piechoty. We fragmencie tym opisuje sytuacje bojową w jakiej znalazła się jego kompania w dniach 16 i 17 września. „Pod wieczór tego dnia(15.09 w miejscowości Wicie) baon został zaalarmowany rajdem broni pancernej npla w głąb stanowisk pułku. Na odcinku bronionym przez moją kompanię wzmocnioną plutonem art. polowej 26p.a.l. i plutonem działek p-panc. ,czołgi npla w sile około 15 podeszły na odległość
ok. 500-600 m, ale poniósłszy straty(3 czołgi unieruchomione) wycofały się na północ. Do późnego wieczora pozostaliśmy na tych stanowiskach pobierając w międzyczasie kolację. Na linii Bzury słychać było nadal odgłosy walki, której nasilenie zarysowało się szczególnie koło północy w związku z wypadem
8 kompanii 18pp,której nie udało się odrzucić npla za Bzurę(zginął d-ca komp., kpt. Hala Mieczysław) .batalion już w szyku bojowym podsunął się pod m. Emilianów na podstawę wyjściową do natarcia Późnym wieczorem nadszedł rozkaz
o przegrupowaniu pułku do bitwy na dzień 16 września. Nasz kierunku na las Złota-Kozłów Szlachecki z wykorzystaniem powodzenia na Bolimów. Kompania moja w pierwszym rzucie mając na lewo drugą kompanie a na prawo 3 batalion, zajęła
o świcie podstawę wyjściową do natarcia na północ skraju m. Emilianów i w prawo od niej. Przeciwnikiem były oddziały 19DP npla, co zeznali, schwytani w nocy jeńcy. Wyruszenie
do natarcia nastąpiło ok. godz.7-ej zdecydowanie i należytym porządku. Jednak po przebyciu ponad 1 km, wobec silnego ognia npla z lasu Złota tempo natarcia osłabło i z wielkim trudem posuwało się naprzód co w płaskim terenie spowodowało znaczne straty zwłaszcza w prawoskrzydłowym II plutonie. Po dojściu ok. 500-600m.przed las, natarcie zostało zatrzymane przez silny ogień CKM, moździerzy i artylerii npla, zmuszając na zajętych nas do przejścia do obrony stanowiskach. Sytuację pogarszały jeszcze ataki czołgów npla, operujących na skrzydłach naszych oddziałów. Wysłałem meldunek z prośbą
o wsparcie artylerią, ale mocno spóźnione było i słabe, że nie poprawiło sytuacji. Pomoc rannym stała się niemożliwa z uwagi na silny ogień CKM i strzelców wyborowych npla, który obezwładniał nasze patrole sanitarne. W natarciu znaczne powodzenie uzyskał lewoskrzydłowy I pluton, któremu udało się podsunąć na bliską odległość pod las wzdłuż zabudowań wioski Karolina. Widząc tam szansę objąłem osobiście dowództwo lewego skrzydła ale ogień broni samolotowej zmusił nas
do wycofania się na stanowiska obronne nieco w tyle-powróciłem na swój punkt dowodzenia skąd dalej kierowałem walką. Boleśnie przeżyłem straty podoficerów i strzelców którzy padli w czasie natarcia jak i potem w obronie. Kapral Gudarowski , obserwator st. strz. Mach i inni. W pewnym momencie zauważyłem ,że na lewym skrzydle baonu wyszło jakieś natarcie, idąc nam na pomoc. Porwałem lewe skrzydło kompanii(głównie I pluton) do przeciwuderzenia na las, ale wobec przewagi ognia npla musieliśmy się ze stratami wycofać. Okopana na zajętych stanowiskach, chociaż w odkrytym terenie, kompania utrzymała się do godzin popołudniowych mimo znacznych strat zwłaszcza w II prawoskrzydłowym plutonie . Po pewnym czasie przy silnym wsparciu CKM i ognia zaporowego artylerii npl ruszył do natarcia, co zmusiło kompanię do stopniowego odwrotu. W czasie odwrót przeciwuderzenia na las, ale wobec przewagi ognia npla musieliśmy się ze stratami wycofać. Okopana na zajętych stanowiskach , chociaż w odkrytym terenie, kompania utrzymała się do godzin popołudniowych mimo znacznych strat zwłaszcza w II prawoskrzydłowym plutonie . Po pewnym czasie przy silnym wsparciu CKM i ognia zaporowego artylerii npl ruszył do natarcia, co zmusiło kompanię do stopniowego odwrotu. W czasie odwrotu w strefie ognia zaporowego artylerii npla zostałem ranny, batalion poniósł ciężkie straty a z mojej kompanii zdołano zebrać niewiele ponad 100 ludzi zdolnych
do dalszej walki, przy czym ranni zostali d-ca I i II plutonu”
Opis bitwy jest bardzo szczegółowy, dzięki temu oddaje w pełni tragizm tej bitwy. Najwięcej poległo polskich żołnierzy w okolicy Nowego Kozłowa i Dębska Nowego. W lesie brakoskim (las pomiędzy Brakami a Złotą) była niemiecka 19 Dywizja Piechoty i 1 Dywizja Pancerna. Polskie pozycje były bombardowane i ostrzeliwane z samolotów. A więc przewaga po stronie niemieckiej była miażdżąca. W przeddzień bitwy jak opowiada mieszkaniec Dębska Nowego p. Wojda pojawiło się w okolicy Nowego Dębska kilku mężczyzn. Mężczyźni ci byli częściowo ubrani w mundury wojskowe, ludzi omijali z daleka ,do nikogo nie odzywali się, rozkładali mapy i coś sprawdzali. Prawdopodobnie byli to dywersanci wywodzący się z mieszkańców Polski pochodzenia niemieckiego. Bo jak wytłumaczyć, że następnego dnia wojsko niemieckie bardzo szybko i sprawnie zajęło dogodne stanowiska ogniowe. Przed wojną mieszkało w Polsce dużo Niemców, Gągolin Zach. był zamieszkały przez Niemców. Tuż przed wojną jak opowiadał Jan Tracz, młodzież niemiecka w lesie brakoskim prowadziła ćwiczenia.
Zdarzały się akty dywersji i sabotażu, były przypadki dezercji żołnierzy niemieckiego pochodzenia z polskiej armii, którzy wyrządzili wiele krzywdy byłym dowódcom. Przykładem jest ppłk Kurcz dowódca 37 pułku piechoty, kiedy dostał się do niewoli i został oskarżony przez Niemców, że kazał strzelać do cywilnych Niemców. Powszechnie było wiadomo, że dywersanci schwytani z bronią w ręku byli stawiani przed sąd polowy. Zeznania świadków uratowały ppłk Kurcza od śmierci, zeznali, że takiego rozkazu nie było. Potwierdził te zeznania Niemiec, który służył w 37 pułku piechoty.
Niemiecka 1 Dywizja Pancerna uderzyła w dwóch kierunkach: na Bronisławy, Szwarocin, Rybno i na Lenartów Wicie, Kiernozie. Na kierunku natarcia czołgów znalazła się 14 Dywizja Piechoty gen. Włada, która została” rozjechana”, najbardziej ucierpiał 57 pułk piechoty.
W dniu 16 września pierścień okrążenia zaciskał się coraz mocniej, resztki armii „Poznań” i „ Pomorze” zostały stłoczone w trójkącie Sochaczew – Witkowice – Łowicz – Sochaczew. Wieczorem 16 września gen. Kutrzeba wydał rozkaz zaprzestania walk. Resztki 26 Dywizji Piechoty miały wycofać się do m. Osiek na odpoczynek. O odpoczynku nie było mowy, lasy
w których miała postój dywizja były ostrzeliwane przez artylerię
i systematycznie bombardowane.
W godzinach rannych dn. 17 września 26 Dywizja Piechoty stoczyła zwycięską bitwę z grupą czołgów. Tego samego dnia wieczorem wyszedł rozkaz aby 26 dywizja piechoty przeszła do lasów koło Bud Starych
jako punktu wyjściowego do przeprawy przez Bzurę. Następnego dnia doszło do zmasowanego ostrzału artyleryjskiego i ciągłych bombardowań, tony żelaza leciały na wojsko, które szukało schronienia w lesie.
Jak pisze we wspomnieniach kpt. Ratyński ”szczątki ludzkie i końskie wisiały na gałęziach drzew, powstał nieopisany chaos”.
Armia POMORZE przestała istnieć jako zwarty związek taktyczny a wraz z nią 26 Dywizja Piechoty, większość żołnierzy, którzy ocaleli dostała się do niewoli wśród nich dowódca armii POMORZE gen. W. Bortnowski, dowódca 26 Dywizji Piechoty płk dypl. A. Brzechwa-Ajdukiewicz, dowódca 37 pułku piechoty ppłk Kurcz, dowódca 10 pułku piechoty płk Krudowski, dowódca 18 pułku piechoty płk dypl. Majewski. Próbę przedostania się do puszczy kampinoskiej przez Bzurę i dalej do Warszawy podjęły liczne grupy żołnierzy z 26 dywizji piechoty. Nielicznym się udało.
BITWA NAD BZURĄ DOBIEGŁA KOŃCA……